wtorek, 7 czerwca 2011

NEPOTYZM W MONARZE ?

Nepotyzm (łac. nepos wnuk, bratanek) – faworyzowanie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk i przydzielaniu godności.( http://pl.wikipedia.org/wiki/Nepotyzm )

W Ośrodku w Nowolipsku kierowniczka Bogusława Bączkowska, Wiceprzewodnicząca  Zarządu Głównego Monaru - zatrudnia swojego męża Adama Bączkowskiego.
Marek Stefaniak kierownik Wielkopolskiego Centrum Pomocy Bliźniemu, członek Zarządu Głównego Monaru - zatrudnił córkę Martę Stefaniak – Łubianka i oddelegował ją („w prezencie”) do pracy dla P. Przewodniczącej - aktualnie odpowiada ona za wewnętrzny pijar, a ponadto jest członkiem Komisji Etyki Stowarzyszenia Monar.
Żona Roberta Starzyńskiego – Sekretarza Zarządu Głównego, odpowiadającego za ośrodki dla bezdomnych Markot -  pracuje jako kierowniczka placówki Markot.
Małgorzata Sioma kierowniczka Domu Monaru w Kęblinach  zatrudnia w  ośrodku swojego męża Krzysztofa.  
W Domu Monaru w Marianówku (k/Koszalina) kierowanym przez Adama Lewickiego, który jest jednocześnie kierownikiem ośrodka we Wrocławiu przy ul. Roosvelta – pracuje Andrzej Śniegula twórca i Lider Marianówka, jego żona Aleksandra Śniegula i córka Kinga Śniegula  też są zatrudnione w tym ośrodku.
W Domu Monaru w Zbicku kierownik Roman Piniaś zatrudnia swoją żonę Ilonę Piniaś.  
W Domu Monaru Majdan Kozic Dolnych kierownik Grzegorz Pająk zatrudnia swoją żonę Ewę Pająk.
Kierowniczka Poradni Monar w Lublinie i Poradni w Puławach Iwona Sztajner zatrudnia swojego brata Leszka Iwaniaka  w Poradni Monar w Puławach.
Dawno temu w Poradni Monar na Hożej pracowała córka Marka Kotańskiego.

Jestem przekonany, że w wielu wymienionych wyżej przypadkach wspólna praca krewnych lub powinowatych nie zaistniała ze szkodą dla innych osób chętnych do pracy na tych stanowiskach. W większości placówek nie miało miejsca żadne faworyzowanie, a związki powinowactwa (małżeństwa)  w naturalny sposób wynikały z faktu wspólnej pracy. Wielu „Starych Liderów” tak długo pracuje, że ich dzieci (krewni) zdążyły pokończyć odpowiednie studia i  podjęły pracę w placówkach rodziców.
Mam także pewność, że w kilku placówkach taka sytuacja wzmacnia jakość oferty terapeutycznej i służy dobru Pacjentów. Byłem, widziałem albo rozmawiałem z Pacjentami.

Zastanawia jednak fakt, że tylko ja zostałem zaatakowany w mediach przez                       P. Przewodniczącą, za to że w Domu Monaru w Pleszowie pracowała moja żona i zięć,  którzy dopiero po kilku latach pracy zostali moimi powinowatymi,  po tym jak księgowy ożenił się z moją córką, a ja wziąłem ślub z kadrową.  
Dlaczego nie przeszkadza jej „nepotyzm” członków Zarządu Głównego oraz w innych placówkach Monaru niemal w całej Polsce?
Wiadomo, że walka z nepotyzmem nie jest rzeczywistym celem działań                       P. Przewodniczącej.  Pewnie jej nawet wygodniej trzymać w szachu „nepotów” i wymuszać ich akceptację  dla wszystkiego co wymyśli.

Było jak w starym powiedzeniu: „jak się chce psa uderzyć, kij się zawsze znajdzie”. Warto jednak jeszcze nie zapominać o „kijach samobijach”…

Marek Zygadło