poniedziałek, 23 maja 2011

Quo vadis MONAR ?


Monar umiera powoli, w bełkotliwych monologach jedynie słusznej ideologii organu założycielskiego…

Marek Kotański – twórca Monaru -  był wizjonerem, kreatorem, odważnym i uważnym człowiekiem. Potrafił wysłuchać, wsłuchać się, usłyszeć i bezzwłocznie zareagować. Niekonwencjonalnie pomagał, a przede wszystkim otwierał przestrzeń wiary w pozytywną zmianę.
Po spotkaniu z nim ludzie odchodzili w poczuciu powinności, że nie mogą wątpić, że muszą o siebie zawalczyć, w poczuciu własnego potencjału, z wiarą, że potrafią.
I dokonywali wielu pozytywnych zmian w życiu. Bywali heroiczni. Podnosili się, by pomagać innym podnosić się z klęczek, by  godnie stać pomiędzy niebem a ziemią, by godnie iść na spotkanie ze światem. Do dzisiaj działają uczniowie Kotana, charyzmatyczni  Liderzy w wielu ośrodkach.
Kotan zauważał i wzmacniał każdy pozytywny „ruch”, gromadził i wzmacniał dobrą energię, rzesze ludzi skupiały się wokół jego inicjatyw.   
Młodzieżowy Ruch Na Rzecz Przeciwdziałania Narkomanii stał się zalążkiem Stowarzyszenia Monar, organizacji o szerokim spektrum działania, angażującej ludzi dobrej woli w województwach, powiatach, gminach i wioskach.
Co się stało z Ruchem Czystych Serc? Gdzie jest Monar żywo reagujący na problemy społeczne.
Dzisiaj nie ma nawet oddziałów regionalnych, które zostały zlikwidowane w 2009 r. w ramach trwonienia dobrej energii.  Zarząd Główny „organ założycielski” dla placówek działalności statutowej, niektóre z nich mają status Niepublicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej - kiedyś Domów MONARU,  przekształca Stowarzyszenie Monar w swoistą sieć zakładów pracy, przyporządkowanych centrali - utrzymujących centralę, w oparciu o procentowe odpisy od przychodów placówek lub na podstawie zryczałtowanych stawek w zależności od ilości podopiecznych. Obowiązuje, modyfikowana od 2003 r. uchwała „haraczowa”.   
Nie ma miejsca na dialog. Ostatnio Zarząd Główny podjął uchwałę nr 53/2010  dającą Przewodniczącej pełnomocnictwo do jednoosobowego podpisywania umów cywilno-prawnych (bez określenia limitu kwot tych umów).
Z wysokiego biura w Warszawie  nie widać ani potrzeb lokalnych, ani specyfiki regionalnej oczekującej odpowiednich rozwiązań.
Kotan wyprowadził pacjentów z „psychiatryka” razem z nimi budował w Głoskowie pierwszy w Polsce Dom MONARU, dzisiaj te Domy  Ministerstwo Zdrowia swoim rozporządzeniem o ZOZ-ach  przekształca w psychiatryki – a  organ założycielski  nie reaguje na to. Nie broni najważniejszej idei Monaru, że tylko w „Domu” można dostać wsparcie by dokonać pozytywnych zmian w życiu.
Monar umiera powoli, w bełkotliwych monologach jedynie słusznej ideologii organu założycielskiego. To już nie jest stowarzyszenie. Członkowie potrzebni są tylko po to by było kworum na walnym zjeździe. Nikt z nimi nie rozmawia i nikt ich nie słucha.

Monar może, potrafi i musi być nowoczesną organizacją pozarządową. W dobie Internetu, nieograniczonej niemal możliwości komunikowania się, wymiany informacji, wymiany doświadczeń, dialogu, telekonferencji - nie może być tak, że członkowie tej organizacji boją się sprawdzać pocztę elektroniczną, by nie przeczytać o jakieś nieprzyjemności, o jakimś ataku na nich i ich działania ze strony poborców „haraczu”.

A mogło by być zupełnie inaczej,

Szeroka i zróżnicowana oferta:
ü      oddziały dzienne,
ü      środowiskowe grupy terapeutyczne,
ü      różnorodne ośrodki stacjonarne z nowoczesną społecznością terapeutyczną jako metodą i stylem życia,
ü      post-rehabilitacja,
ü      programy redukcji szkód.
Od lat Monar jest wyautowany z profilaktyki – a przecież ma rzesze specjalistów, którzy mogliby prowadzić chyba najlepszą profilaktyczną edukację o narkotykach i narkomanii.
Konieczne są ewaluacja i monitoring wszystkich projektów Monaru, ze standardową metodologią, z transparentną informacją o wynikach.
Jakże przydatny by był zintegrowany „ruch chorych”,  pokazujący obraz skuteczności oferty terapeutycznej, ale też drogę (proces) leczenia pacjentów. Warto by wiedzieć jak wiele osób „peregrynuje” po ośrodkach, jaki jest ich styl leczenia.
Monar potrafi i musi współpracować ze społecznościami lokalnymi, budując mosty do reintegracji społecznej osób uzależnionych po odbytej terapii.
Środowiskowy system wsparcia dla osób uzależnionych na bazie  grup terapeutycznych, grup samopomocowych, dziennych ośrodków terapii może być skuteczny i o wiele tańszy od leczenia w ośrodkach całodobowych (stacjonarnych).
Nie wszyscy muszą  wyjechać z miejsca zamieszkania, by podjąć leczenie odwykowe, zmienić styl życia – ale potrzebne jest  zintegrowane podejście, w którym Pacjent, jego terapeuta, kluczowe osoby ze środowiska lokalnego wspólnie negocjują tempo i charakter pozytywnych zmian w życiu Pacjenta – bez narkofobii, bez lęku, ze wzajemnym szacunkiem, z empatią, troską, chęcią poznania prawdy i odpowiedzialnością.
Czy Monar ma coś  do zaoferowania osobom czynnie uzależnionym, bez wymuszania natychmiastowej, bezwarunkowej abstynencji ?
Oczywiście, że tak!
Redukcję Szkód – racjonalne podejście do rozwiązywania problemów osób uzależnionych, tych problemów, które chcą rozwiązać Pacjenci, a nie tych które terapeuci, specjaliści, decydenci i politycy uważają za najważniejsze. To mogą być:
a/   Programy edukacyjne:
ü      informacje o narkotykach i narkomanii
ü      bezpieczniejsze iniekcje
ü      profilaktyka przedawkowań
ü      pierwsza pomoc przed-medyczna
b/  Noclegownie,
c/  Wymiana igieł i strzykawek
d/  Gabinety do  bezpieczniejszych iniekcji
e/  Hostele dla uczestników leczenia substytucyjnego,
f/  Leczenie substytucyjne (metadon, bunondol, suboksone)   

Trzeba pamiętać o własnej historii i dokonaniach Monaru. Koniecznie należy zebrać, opisać i promować „Dobre Praktyki”.  Wielu specjalistów w Monarze osiągnęło znakomite kompetencje terapeutyczne i organizacyjne. Jest się czym podzielić, warto wymieniać doświadczenia. Możemy się wzajemnie szkolić i inspirować.
Powinniśmy podjąć oddziaływania środowiskowe i brać udział w kształtowaniu racjonalnej polityki narkotykowej na poziomie społeczności lokalnych.
Tylko dialog w Stowarzyszeniu Monar i rzeczywisty dialog społeczny Monaru ze światem, z Polakami, z młodzieżą, ze wszystkimi którzy pragną coś powiedzieć - może zagwarantować prawidłowy rozwój i prawdziwy rozkwit naszej organizacji.
Ale czy jeszcze komuś na tym zależy… Czy ktoś odważy się zadać jakieś pytania „organowi założycielskiemu”? Np. w sprawie haraczu, tłamszenia ambitnych, profesjonalnych i kreatywnych OSÓB,  likwidacji Centrum Terapii Narkomanów MONAR – Kraków?
Czy ostatnia szansa pozostaje w rzeczywistej kontroli Prokuratury i Sądu?

Marek Zygadło